Toksyczne romanse w literaturze: nowe wzorce dla młodych dziewczyn?
Książki w bibliotece, źródło: Wikimedia, autor: Araix Rand, CC b 2,0
Kiedyś dziewczęta marzyły o księciu na białym koniu. Dziś o bogatym, zimnym draniu, który sprawdzi im telefon, zabroni nosić sukienki i zepchnie ich chłopaka ze schodów. To opis jednej z najpopularniejszych książek wśród nastolatek – „Rodzina Monet” Weroniki Marczak. Fenomen tej powieści budzi poważne pytania. Książka, choć oznaczona jako +16, zyskała status „must read” wśród 12 i 13-latek. Zachwyt nad fabułą nie dotyczy samej akcji, lecz braci głównej bohaterki, którzy „dbają” o siostrę w sposób dość patologiczny. Kontrolują, ograniczają, ignorują jej zaburzenia odżywiania, a jednocześnie są obrzydliwie bogaci i przystojni. Dla wielu dziewczynek stają się ideałem, wzorem mężczyzny i relacji. Jak pisze11-latka na platformie YouTube „Też bym chciała takich braci”. Takich to znaczy jakich? Toksycznych?
Kolejna książka – „Hell” Katarzyny Barlińskiej powiela podobne schematy. Toksyczne związki, przemoc emocjonalna, narkotyki, imprezy, a wszystko to pod przykrywką „fajnego życia” bez konsekwencji. Nastolatki czytają to z wypiekami na twarzy, idealizują takie życie. Według komentarzy starszych czytelników na platformie YouTube książka „wybiła się głównie przez fakt, że w jakimś stopniu opisuje "pragnienia" młodych nastolatek. W końcu większość z nas w nastoletnich latach wyobrażała sobie idealne życie, w którym tylko się imprezuje, ma się setki znajomych, aż w końcu zaczepi nas jakiś tajemniczy chłopak". Dla wielu młodych czytelników, a zwłaszcza dla nastolatek, które zaczynają kształtować swoje wyobrażenie o świecie. Taka książka może stanowić niebezpieczny wzór. Przemawia do nich idea buntu bez granic, przygód, które kończą się tylko przyjemnościami, oraz relacji, które oparte są na silnym poczuciu posiadania i kontrolowania. Młodsze osoby mogą nie zdawać sobie sprawy z tego, jak toksyczne są takie postawy w rzeczywistości.
Na marginesie tego zjawiska wyrasta zjawisko bookmediów – TikToka, Instagrama, gdzie młode czytelniczki polecają sobie „mroczne romanse”, często z kategorii +18, bez świadomości, że niektóre sceny –gwałty, molestowanie, przemoc zostają w głowie dłużej, niż przeczytany rozdział. To nie są treści, z którymi młody umysł powinien zostać sam. Jak mówi psycholog Karolina Zagała w rozmowie z „Gazetą Wyborczą”: „Jeśli dziecko czyta książkę gloryfikującą przemoc lub zaburzenia odżywiania, i nie ma wokół dorosłego, który wskaże, że to nie jest normalne – może pomyśleć, że to właśnie tak wygląda miłość czy życie”.
Trudno winić same autorki, bo piszą to, co się sprzedaje. Literatura młodzieżowa, szczególnie w erze internetu, jest silnie uzależniona od trendów, gustów i potrzeb rynku. A te, niestety, często kierują się ku kontrowersyjnym, zmysłowym i emocjonującym tematom. Ale nie możemy też udawać, że nie ma problemu. Bo jest. Wydawnictwa nie mają obowiązku informowania o kategorii wiekowej. Wattpad i inne platformy publikują wszystko. Dzieci wchodzą w dorosłe światy, zanim nauczą się w nich poruszać. I budują swoje wyobrażenie o relacjach na wzorcach pełnych przemocy, uzależnień, seksizmu i braku granic.
Literatura choć może być rozrywką jest też narzędziem wpływu. A jeśli dziś nie zadbamy o to, co młodzież czyta, to jutro możemy obudzić się w świecie, gdzie przemoc to dowód miłości, a kontrola to synonim troski. Może to prowadzić do społeczeństwa, w którym osoby nie będą potrafiły rozpoznać zdrowych granic w relacjach, a ich doświadczenia będą kształtowane przez fikcyjne, ale bardzo realne wrażenie, że miłość i przemoc idą w parze.
Natalia Warzecha

Komentarze
Prześlij komentarz